Od meandrującego strumyka do rowu kloacznego

Łęg z rynsztokiem

Łęgi jesionowo - olszowe to są lasy rosnące tam, gdzie spływają wody podziemne, występują źródliska dające początek rzekom. Tam - w odróżnieniu od innych lasów olchowych zwanych olsami - jest wyraźny ruch wody, woda tu nie stagnuje i dlatego jest bogata w sole mineralne, dzięki czemu mamy tu dużą bioróżnorodność porównywalną do tej w lasach deszczowych gorącego klimatu.

Ozdobą łęgów - lasów najbogatszych w gatunki roślin i zwierząt i znajdujących się na liście siedlisk, które podlegają ochronie - są    meandrujące strumyki. Im początek dają źródła zasilane wodami podziemnymi z okolicznych wzniesień wodonośnych ( zwykle piaszczystych). Niestety nie wiele zostało tych naturalnych cieków, ponieważ większość zniszczyli melioranci w czasie wojny wydanej mokradłom w latach sześćdziesiątych. Te ozdoby krajobrazu zostały zamienione w rowy melioracyjne; zniszczone zostało bogate i różnorodne życie, ponieważ inne organizmy roślinne i zwierzęce żyły w wartkim nurcie, a inne w zakolach, gdzie nurt jest wyraźnie spowolniony; strome brzegi z wyrastającymi korzeniami olch były kryjówkami dla ryb, a w tych wynurzonych z wody - zakładały gniazda ptaki. Meandrujący strumyk z wieloma małymi wodospadami utworzonymi z kamieni, korzeni i suchych gałęzi przyśpieszał proces samooczyszczania, czyli likwidowania masy organicznej powstającej z opadających liści i innych szczątków roślin, bo napowietrzanie wody było zdecydowanie lepsze, co wiąże się nierozerwalnie z ich większą bioróżnorodnością.

Ale „dzieło” niszczenia tych nizinnych potoków nie zostało zakończone. Obecnie, w trosce o ochronę środowiska, rozpoczęto na szeroką skalę budowę oczyszczalni wiejskich  przyzagrodowych, jak i zbiorowych.

Okazało się, że zbiorowe wiejskie oczyszczalnie są zagrożeniem dla wielu cieków łęgów, ponieważ tam wpuszcza się ścieki z oczyszczalń, które – niestety – pogarszają czystość wód znajdujących się przeważnie w pierwszej klasie. A zgodnie z prawem i logicznym rozumowaniem, oczyszczalnie mają poprawiać czystość naszych wód, a tu jest odwrotnie.

I w ten sposób istnieje niebezpieczeństwo, że większość meandrujących kiedyś strumyków przez łęgi jesionowo-olszowe i inne zostanie zamienionych w rynsztoki, lub zostanie wyraźnie pogorszona ich czystość.

Przykładem wiejskiej oczyszczalni zbiorowej, która - wydaje mi się - nie spełnia wymogów prawa, zanieczyszcza ciek i to w samej jego części źródliskowej, jest oczyszczalnia w Jaświłach, która to została wybudowana kilka lat temu i zatwierdzona przez Wydz. Rolnictwa i Środowiska PUW, którego to dyrektorem jest Józef Staniaszek. Jako miejsce ujścia ścieków wybrano rów melioracyjny, który połączony jest ze źródliskiem, z którego to kiedyś odprowadzał wodę meandrujący, na całej długości, strumyk. Pikanterii całej sprawie dodaje jeszcze to, że wypływające ścieki przypominają raczej te z szamba i to, że w rowie, do którego one są wpuszczane, w lecie nie ma wody, kiedy zgodnie z prawem powinno być jej tyle, by przepływ przewyższał dziesięciokrotnie wypływ oczyszczonych ścieków. Ze ścieków tych wytrącają się osady w części źródliskowej cieku.

Wyraźnym dowodem na to, że część źródłowa cieku stała się rynsztokiem, są kolonie rureczników (tak liczne kolonie rureczników  występowały w cieku Biała w Białymstoku, kiedy do niej wpuszczano ścieki) i smród wyczuwalny – szczególnie latem – z dużej odległości.

Rureczniki są jednymi z niewielu gatunków zwierząt, które żyją w wodzie pozostawiającej dużo osadów organicznych i bardzo ubogiej w tlen, czyli w nieoczyszczonych ściekach.

I w ten to właśnie sposób meandrujący strumyk, odprowadzający wodę ze źródliska, stał się rowem kloacznym, do czego też przyczyniły się służby mające na celu ochronę środowiska przyrodniczego, czyli wydział ochrony środowiska szczebla wojewódzkiego i WIOŚ. Ten pierwszy urząd  dlatego, że zaprojektował taką oczyszczalnię, a drugi, że jej nie kontroluje, mimo złożonych na piśmie zapewnień rolnikowi ostrzegającemu przed naruszeniem obowiązującego prawa.

Prawdopodobnie w kraju jest prawie ¾ podobnych zbiorowych oczyszczalń wiejskich, ponieważ ochroniarze nie troszczą się o czystość najmniejszych cieków wodnych i wykorzystują ich zdolności do samooczyszczania, niszcząc przy tym  bogate życie biologiczne na kilkusetmetrowym odcinku ich górnej części licząc od miejsca zrzutu. W tym odcinku cieku rolnicy – z uwagi na bakterie chorobotwórcze i jaja pasożytów jelitowych -  nie mogą poić zwierząt domowych wypasanych z dala od zabudowań i w czasie suszy, kiedy brakuje wody w studniach (skutek melioracji odwadniających).   

Wydaje mi się, panowie ochroniarze, że w takich miejscowościach jak  Jaświły, gdzie brak odpowiedniego miejsca budowy zbiorowej oczyszczalni i kiedy nie mamy jeszcze takich technologii oczyszczania ścieków, przy pomocy których  można by było uzyskać taką czystość ścieków, by nie pogarszały one  czystości cieku w miejscu dokąd są spuszczane,  należy proponować, promować i udzielać dopłat do budowy oczyszczalń przyzagrodowych.

Tak właśnie postąpiono w jednym z ośrodków opieki społecznej i, zamiast planowanej oczyszczalni odprowadzającej oczyszczone ścieki i to do niemałej rzeki Sokołda ( dopływ rzeki  Supraśl), wybudowano - przyzagrodową, bo ta pierwsza pogorszyłaby czystość najbliższej rzeki.

I takie oczyszczalnie należy budować, bo inaczej nasze cieki, szczególnie te najmniejsze wypływające ze źródeł z bardzo czystą wodą ( przeważnie pierwszej klasy) będę miały wodę zawsze w gorszej klasie.

zwieros@op.pl

Białystok 2004