Hałdy ziemi z wykopów, które niszczą   siedliska przyrodnicze podlegające ochronie

Czy ziemią z budów musimy niszczyć siedliska cenne przyrodniczo?

Wywożenie ziemi z budów należy uwzględnić w kosztach inwestycji

 

W czasie robienia wykopów pod  budynki i drogi wybrana ziemia  jest wyrzucana na tzw. teren inwestycyjny czyli „za siebie”. Inwestorzy to tłumaczą potrzebą wyrównania terenu.

Zastanówmy się, czy taka potrzeba istnieje naprawdę. Tak istnieje, ale wówczas gdy planuje się w danym miejscu boisko sportowe.

A mieszkańcy  terenów  podgórskich wznoszą domy na zboczach wzniesień nawet o dużych spadkach.

Czyli, na terenach nizinnych, na których wznoszone są budowle, wszystkie spadki, pochyłości też nie powinny przeszkadzać i mogą pozostać. Nasuwa się pytanie: ale co zrobić z ziemią  wybraną z wykopów, kiedy na nierównym terenie inwestycyjnym nie jest zaplanowane  boisko? Otóż, rozwiązanie jest proste: ziemię należy wywieść do dołów po wybranym żwirze, piasku lub glinie. I to powinno być wkalkulowane w  koszty budowy. Myślę również, że można domagać się dofinansowania z np. Narodowych Funduszy Ochrony Środowiska.

A jakie są skutki wywożenia ziemi w inne, i aby najbliżej położone, miejsca? 

Bardzo często niszczone są  siedliska cenne przyrodniczo znajdujące się opodal w obniżeniach terenowych, czyli takie jak np.: łąki naturalne, olszyny ( łęgi jesionowo-olszowe) i oczka wodne, które to zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Środowiska ( do Ustawy o ochronie przyrody) z dnia 14 sierpnia 2001 r. podlegają ochronie. Takie siedliska na terenach wiejskich zostały zniszczone –  dzikie łąki zaorane, w olszynach pasie się bydło.  A mieszkańcy – jak się okazało – potrzebują takich oaz natury, na których rosną i kwitną dzikie rośliny, na których występuje również duża różnorodność zwierząt takich jak np.: owady na czele z motylami. Przecież takie siedliska przyrodnicze mogą być wkomponowane w architekturę miasta. Czyli nasze osiedla i domy nie muszą otaczać tylko tereny przypominające  pustynie, tereny wyłożone płytkami betonowymi i asfaltem, a także monotonna zieleń trawników, na których życie jest bardzo ubogie ( nie ma kwitnących roślin i przedstawicieli licznego świata owadów i innych zwierząt).

O takie otoczenie swojego osiedla zabiegają np. mieszkańcy os. „Banieczki” w Białymstoku. Domagają się u władz miejskich zachowania dzikiej łąki i olszyn ( lasu łęgowego) do nich przylegających – chcą mieć oazaę natury blisko siebie, by móc podziwiać jej walory przyrodnicze, słuchać głosów ptasich, upajać się wonią kwiatów. Jest to oaza natury z roślinami chronionymi łąki, takimi jak np.  kruszczyki błotne i storczyki; jest to oaza natury z cudownie zakwitającymi na dnie olszyn  np.  rzadkimi zawilcami żółtymi. Tam też stwierdzono istnienie takiej atrakcji przyrodniczej jak np. torfowisko wiszące. Tam też są źródliska z charakterystyczną roślinnością, źródliska,  których wody zasilają istniejący ciek , ciek, który można renaturyzować.

Niestety, tych walorów przyrodniczych nie zauważyli budujący drogę przy tym osiedlu i hałdami ziemi zasypali w 2003 roku część naturalnej łąki niszcząc miedzy innymi łan, objętych ścisłą ochroną, kruszczyków błotnych. Na szczęście, warstwa ziemi przykrywająca kilka arów łąki nie jest gruba i można bez większych kosztów ją usunąć. A może to zrobią winowajcy?  Okazało się, że i łęg jesionowo-olszowy też jest zagrożony, ponieważ – według  mieszkańców osiedla ( naocznych świadków) - była próba wycinania drzew. Protesty zaadresowane do straży miejskiej miały zahamować ten proceder. Niestety, część drzew wycięto, ponieważ – według protestujących mieszkańców - zadziwiająca była opieszałość straży miejskiej w przepędzaniu drwala, ale pozytywnie zareagowała po zgłoszeniu zanieczyszczania lasu.

Wobec powyższego, w obliczu istniejącego zagrożenia dla tej i innych oazy natury (mogą być zasypane ziemią) i położonych w innym miejscach na terenie miasta (nierozerwalnie związanymi z sobą naturalnych łąk i lasów łęgowych ) należy je objąć  ochroną prawną  i utworzyć użytki ekologiczne, co – śmiem twierdzić - jest w pełni zgodne z wolą mieszkańców osiedli do nich przylegających. Na to nie jest konieczna zgoda właścicieli miejsc cennych przyrodniczo, jedynie – o ile istnieje taka potrzeba – wprowadzenie zmiany w planie inwestycyjnym miasta, w planie, który przeznaczając takie siedliska łamał by  obowiązującą   Ustawę o ochronie przyrody i zasadę ekorozwoju

zwieros@op.pl