Myślistwo i ochrona przyrody

Myśliwi chronią środowisko przyrodnicze – to hipokryzja

Czy myślistwo ma związek z ochroną środowiska przyrodniczego?

 

W prawie łowieckim istnieje  zapis stwierdzający, że myślistwo  sprzyja ochronie środowiska. W niniejszym artykule postaram się udowodnić, że to jest rzeczywiście mydleniem oczu dla niezorientowanych, jest to nic innego jak tylko hipokryzja.

Czy zabijanie dzikich ssaków i ptaków ma związek z ochroną środowiska przyrodniczego? Przecież biolodzy, instytucje i organizacje ekologiczne zajmujące się ochroną tegoż środowiska  nie zgłaszają zagrożeń dla innych organizmów, dla ich siedlisk  ze strony wymienionych zwierząt, na które polują myśliwi. Nieprawdaż? Bo człowiek nie potrafi poprawnie  ocenić zaburzeń w funkcjonowaniu przyrody, bo człowiek logicznie myślący wie to, że tylko przyroda potrafi najlepiej utrzymywać równowagę dynamiczną ( ekologiczną) w ekosystemach.  

Są, co prawda, biolodzy, którzy piszą inaczej - popierają myśliwych we wszystkich poczynaniach, ale to są ich ludzie, ludzie będący na ich usługach. Ja osobiście znam takiego biologa, który jest myśliwym, autorem artykułów zamieszczanych w „Łowcu Polskim” i równocześnie członkiem organizacji przyrodniczej, której to przewodniczącym był myśliwy, który to biolog poparł redukcje jeleni w Biebrańskim PN, ponieważ – według jego – one zagrażają łosiom. Sic!!!. A nie tak dawno w tymże parku było za dużo łosi, bo zabito, zaraz po jego utworzeniu, około 100 tych ssaków, o czym napisałem w owym czasie w ogólnopolskim czasopiśmie ekologicznym „Ekoświat” I za to dyrektora zwolniono, bo nieoficjalnie za jego „panowania” zabito aż ponad 150 łosi, a oficjalnie ponad 50, na  co były dowody w punkcie skupu zwierzyny, a pozostałe ( nieoficjalnie) „ćwiartowano i wysyłano do Warszawy”, o czym napisała jedna z miejscowych gazet. A jaki to ma związek z grzechami myśliwych, skoro to działo się w parku narodowym wyłączonym z obwodów łowieckich? – ktoś zapyta. Otóż wśród doradców dyrektora – być może i on też - byli zapaleni myśliwi, łącznie ze wspomnianym biologiem, zasiadający w radzie parku.

I oni i ich koledzy po pasji mieli niesamowitą okazję rozkoszowania się zabijaniem dzikich zwierząt, a nie pięknem przyrody, pięknem jej istnień; oni mieli radość z unicestwiania istot żywych, a nie z ich ochrony.

W czasie kampanii wyborczej znalazłem ulotkę jednego z myśliwych i równocześnie prawnika, z której to dowiedziałem się, że ów kandydat na posła zamierza zmieniać prawo na lepsze. Ta obietnica przedwyborcza skłoniła mnie do zadania mu pytania: Czy, w ramach poprawiania prawa, zamierza pan coś zmienić w prawie łowieckim? Z odpowiedzi dowiedziałem się, że tu kandydat zaufał twórcom tej ustawy. A ilu takich panów mamy w parlamencie? Zapewne wielu, bo jak na razie PZŁ jest to państwo w państwie.   

Kolejnym dowodem potwierdzającym obłudę rzekomej ochrony przyrody prowadzonej przez myśliwych jest poniższe podejście panów ze sztucerami  do prośby rolnika.

Mój znajomy rolnik – właściciel gospodarstwa ( użytki rolne i las) o powierzchni około 20 ha postanowił „wypędzić myśliwych ze swojej ziemi”, co mówiąc inaczej – wyłączyć gospodarstwo z obwody łowieckiego.  Wiec napisał pismo do oddziału PZŁ na dane województwo. W odpowiedzi otrzymał zgodę na to, ale pod warunkiem, że otoczy ogrodzeniem trwałym te 20 ha swojej nieruchomości. Autora tego pisma – pana przewodniczącego tej komórki PZŁ – poparł urząd wojewódzki i nawet urząd Rzecznika Praw Obywatelskich w  odpowiedzi napisanej przez  specjalistę od tych spraw.

Panowie, a jaki to ma związek z ochroną przyrody zamykanie zwierząt w ogrodzeniu trwałym, czyli tak jak w ogrodzie zoologicznym?! I z kolei, jaki związek z ochroną przyrody ma fragmentacja ekosystemów?! Przecież to przeczy przyjętej zasadzie ochrony przyrody, według której ma ona być prowadzona na trzech poziomach, to jest: ekosystemu, gatunku i genu. I w takim ogrodzeniu na pewno będzie dochodziło do chowu wsobnego – nie będzie ochrony na poziomie geny, a po za tym, przy dużych zagęszczeniach populacji, będą pojawiały się epidemie doprowadzające do jej przerzedzenia. To będzie podobnie tak, jak by to było w fermie drobiowej, gdyby rolnik nie stosował różnorakich chemikaliów zapobiegających chorobom i pasożytom.

Myśliwi bardzo często do swoich zasług dla dzikiej przyrody wymieniają dokarmianie zwierząt w porze zimowej. A to też jest ingerencja i to szkodząca przyrodzie, to nie ma związku z jej ochroną, gdyż zima też jest naturalnym „narzędziem” regulującym liczebność populacji zwierząt - podobnie jak drapieżniki; jest to regulacja liczebności połączona z selekcją, czego poprawnie nie zrobi człowiek, co potwierdzają biolodzy tymi słowami:  Mechanizmy kontrolne działają tak, aby wszystkie biorące w tej próbie sił organizmy mogły przeżyć. Dopiero udział człowieka zakłóca systemy regulacyjne. Fałszywe są twierdzenia, że przyroda nie jest zdolna do samoregulacji i człowiek musi doprowadzić ją do stanu równowagi, którą sam kiedyś zakłócił”("dr Josef Reichholf )

W naturalnych układach przyrodniczych funkcjonują „mechanizmy zabezpieczające” utrzymujące równowagę między drapieżnikami a ich ofiarami. Układ drapieżnik – ofiara znajduje się, jak wiadomo w stanie równowagi dynamicznej: drapieżniki ograniczają liczebność ofiar, a ofiary – przez swoją liczebność czy dostępność - regulują liczebność drapieżników. Nigdy nie dochodzi zatem do całkowitego wytępienia przez drapieżniki ofiar, gdyż wcześniej działa mechanizm ograniczający liczebność drapieżników." ( prof. Andrzej Bereszyński - „Wilk w Polsce i jego ochrona”).

Wobec powyższego proponuję wyrzucić z prawa łowieckiego hipokratyczny wspomniany  zapis kojarzący myślistwo z ochroną przyrody i wymóg grodzenia ziemi rolnika, który nie chce widzieć na swojej własności strzelających myśliwych,  a także, by ci pseudo ochroniarze przyrody, panowie z piórkami w kapeluszach pozmieniali swoich fałszywych doradców biologów lub postarali się poznać funkcjonowanie dzikiej przyrody.  Wówczas stwierdzą z pokorą, że popełniają grzech pychy względem Stwórcy przyrody ożywionej, przyrody - dzieła najdoskonalszego i zrezygnują z krwawych relaksów niegodnych człowieka rozumnego.