To ja z rodzicami w 1952 roku

Teraz "trochę" się zmieniłem (bo np. nie mam czupryny), a rodzice - już zeszli z tego świata.

A byłem dla nich niegrzeczny, bo np. nie chciałem jeść chleba z marmoladą posmarowaną łyżką.

Lękliwy też byłem bo bałem się gęsiorów ( samców gęsi), i to do tego stopnia, że uciekając przed nimi złamałem rękę i miałem "okazję" zobaczyć po raz pierwszy miasto, w którym obecnie mieszkam.

Ale nie do końca byłem taki lękliwy - lubiłem wysoko wchodzić po drabinie. Wejście na dach słomiany było w tym czasie moim największym osiągnięciem, a dla rodziców dużym zmartwieniem, gdy to robiłem i nie chciałem z niego schodzić posłusznie i bez zachęty cukierkowej.