Z powyższego pisma wynika, że dyrektor nie ma przyjaznego stosunku do dzikich roślin, a być może dlatego, że ich nie zna. Z podanych "nazw kwiatów" ( czyt. roślin) żadnej nie znalazłem w książce Wł. Szafera zatytułowanej Rośliny Polskie, która to zawiera w sobie "opisy i klucze do oznaczania wszystkich gatunków roślin naczyniowych rosnących w Polsce bądź dziko, bądź też zdziczałych lub częściej hodowanych". Pan dyrektorowi chciałem przypomnieć to, co mnie również nauczono w szkole podstawowej, że kwiat to nie jest to samo co roślina - to jest tylko jeden z jej organów. To trochę kojarzy mi się z  tym jak to mężczyzna zauroczony dziewczyną potrafi  nazwać ją tylko jej pewnym organem.

Nie dziwię się panu dyrektorowi, że nie potrafi wymienić ani jednej nazwy rośliny, ponieważ "Dziś niewykształcony mieszkaniec wsi lepiej rozpoznaje gatunki roślin i zwierząt, niż przeciętny absolwent biologii nafaszerowany sześcioma rodzajami wiedzy chemicznej" (biolog, prof. Ludwik Tomiałojć - Ochrona różnorodności biologicznej). I takich mamy nauczycieli biologii w szkołach podstawowych.  Ale w piśmie służbowym nie należy robić błędów. A może dyrektor nie ma dostępu do Internetu? Sic!

Zastanawiam się jakie to zagrożenie dla ruchu stanowią rośliny rosnące przy jezdni i to na całej jej długości? Dodam jeszcze, że nie ma obowiązku prawnego koszenia wszystkich roślin przy jezdni - tak powiedziano mi w straży miejskiej. I oni są nawet oburzeni na bezmyślne i niepotrzebne  niszczenie roślin samoistnych, które są wręcz ozdobami, a nie chwastami.

Może  inaczej,  dyrektor i inni mu podobni niszczący dzikie rośliny ( np. wysypujący ziemię i śmiecie z budów na dzikie  łąki i w olszyny), podchodzili by do tego co dzikie, gdyby nauczyciele biologii wyprowadzali swoich uczniów w teren. I - jestem przekonany - że wówczas decyzje tych  ludzi, od którzy będzie w przyszłości zależeć  ochrona dzikości, czy też jej eksploatacja, były by logiczne, bo podejmowane z odrobiną miłości do przyrody. Potwierdzeniem tego jest to, że ludzie pochopnie i niepotrzebnie niszczący dziką przyrodę  np. cenne przyrodniczo olszyny ( łęgi jesionowo-olszowe) i przylegające do nich naturalne łąki (patrz: wykaz siedlisk podlegających ochronie), nie potrafią wymienić prawie żadnej rośliny zielnej tam występującej  za wyjątkiem pokrzywy zwyczajnej.

Pragnę również zwrócić uwagę Szanownych Czytelników na to, jak bardzo mocno urzędnicy są przyzwyczajeni do wykręcania się z załatwienia czegoś co im nie pasuje przy pomocy stwierdzenia "nie ma pieniędzy". Może nie ma dlatego, ponieważ zostały wydane na zbędne prace (np. na usuwanie liści z parku, pogłębianie cieków wodnych itd.).   Otóż w piśmie skierowanym do dyrekcji Zarządu Dróg napisałem, że dobry przykład w prowadzeniu trenów "zielonych" starają się dawać w krajach Zachodniej Europy ( np. Brytyjczycy) rezygnując stopniowo z bezmyślnego koszenia trawników. A odpowiedź otrzymałem taką: "Wprowadzenie w życie wspomnianych przez Pana rozwiązań zastosowanych przez Wielka Brytanię wymaga wieloletnich, dużych nakładów finansowych z uwzględnieniem specjalnych gatunków traw". To jest przykład pisania nie na temat. A może pan dyrektor był po zakrapianej uczcie, albo też figlarna sekretarka zrobiła mu  psikusa i źle podpowiedziała? Sic!!!

Ale stwierdzenie pana dyrektora, że moje przemyślenia są cenne, to zapowiada dobry początek i daje mi jakąś nadzieję, że małymi kroczkami dojdę do celu. Nieprawdaż? Zastanawiam się tylko, jak mogą te moje przemyślenia, określone przez dyrektora jako cenne, kolidować z bezpieczeństwem ruchu drogowego i estetycznym wyglądem miasta? Czy to nie jest zaprzeczenie samemu sobie? Chciałbym znać związek niekoszenia wszystkich dzikich roślin rosnących przy jezdniach  z bezpieczeństwem ruchu drogowego i z estetycznym wyglądem miasta. Sic!!! Wobec tego zapraszam pana dyrektora wiosną i w lecie do zapoznania się z tym rzekomo "nieestetycznym" wyglądem niekoszonej łąki na os. "Zielone Wzgórza" położonej między ul Zielonogórską i ul. ks. Jerzego Popiełuszki i może wówczas - mam nadzieję - zrodzą się i u pana  cenne przemyślenia.

I jeszcze co chciałem wiedzieć: Czy pan dyrektor wie, że  piękno nie istniało by, gdyby temu nie towarzyszyła brzydota?

.

 

Ps. Z pisma - z uwagi na ochronę danych  osobowych osób prywatnych - usunąłem tylko nazwisko i adres odbiorcy.